Przez dłuższy czas nie pojawiało się nic na tym blogu, a to z uwagi na to, że zajęty byłem przeniesieniem postów do nowej lokalizacji.
Głównie z uwagi na brak "syntaks hajlajting" oraz przez to, że mój ulubiony hosting jest coraz bardziej stabilny zdecydowałem się na wordpressa.
Zapraszam wszystkich do nowej lokalizacji:
blog.grzegorzpawlik.com
Rss'ami* się nie martwcie - dzięki Feedburner przepnę kanał do nowej lokalizacji ;)
(*)podobno mam już 8 subskrybentów kanału rss :D
Uwaga, blog przeniesiony
Posty na tym blogu już nie będą się pojawiać. Zapraszam gorąco pod nowy adres:
blog.grzegorzpawlik.com
Subskrybuj ten blog...
środa, 13 maja 2009
wtorek, 21 kwietnia 2009
Nowe odkrycie - Phing
Zawsze myślałem, że z uwagi na to iż PHP jest językiem skryptowym wszysto co jest związane z procesem budowania i kompilacji - nie dotyczy PHP właśnie...
Tzn. zawsze wiedziałem, że kompilacja się odbywa podczas wykonywania kodu, więc mnie nie zajmowała. Klawisz F9 z Delphi czy BorlandBuildera zastąpiony został przez klawisz F5 w przeglądarce ;)
Jeśli chodzi o budowanie (Crtl+F9 zdaje się ;)) to wiedziałem, że zawarta jest w tym procesie. Reszta mnie nie interesowała, więc osunąłem się w słodkie objęcia ignorancji.
Czytając książki sugerujące stosowanie systemów ciągłej integracji (CI) i konsolidacji myślałem sobie, że spoko, fajnie by było, ale jednak w PHP nie ma czegoś takiego jak integracja i konsolidacja.
Nie mogłem bardziej się mylić ;) Dopiero przy trzeciej książce, w której wspomniana jest CI mnie olśniło:
Budowanie aplikacji to cały proces, który zmienia czysty kod z repozytorium w działającą aplikację!
A zatem obejmuje stworzenie bazy danych o odpowiedniej strukturze(*), ustawienie odpowiednich uprawnień do katalogów, które tego wymagają, wypełnienie bazy danymi startowymi i wszystkie inne czynności wymagane do poprawnego używania aplikacji.
Niezwykle ważne jest, aby móc cały ten proces zautomatyzować. Jedna z rzeczy jakich nauczyłem się podczas mojego, dwuletniego już, stażu w zawodzie to:
Jeśli jest do wykonania skończony ciąg operacji oraz
informacja o tych operacjach zapisana jest w pamięci ludzkiej
to
istnieje skończona, stosunkowo mała, liczba powtórzeń ciągu tych operacji, że
przynajmniej jedna z operacji nie zostanie wykonana.
Nazywę tą regułę "Zasadą zapominania". Dlatego warto zautomatyzować ten proces przy pomocy chociażby narzędzia Phing (jest to php'owy odpowiednik Ant'a).
Możliwe, że niedługo napisze Wam co i jak z tym Phing.
* Nigdy nie wiedziałem dlaczego przechowywanie struktury bazy w repozytorium jest moją obsesją. Widać podświadomie czułem, że kiedyś będę używał Project Build System(s).
Tzn. zawsze wiedziałem, że kompilacja się odbywa podczas wykonywania kodu, więc mnie nie zajmowała. Klawisz F9 z Delphi czy BorlandBuildera zastąpiony został przez klawisz F5 w przeglądarce ;)
Jeśli chodzi o budowanie (Crtl+F9 zdaje się ;)) to wiedziałem, że zawarta jest w tym procesie. Reszta mnie nie interesowała, więc osunąłem się w słodkie objęcia ignorancji.
Czytając książki sugerujące stosowanie systemów ciągłej integracji (CI) i konsolidacji myślałem sobie, że spoko, fajnie by było, ale jednak w PHP nie ma czegoś takiego jak integracja i konsolidacja.
Nie mogłem bardziej się mylić ;) Dopiero przy trzeciej książce, w której wspomniana jest CI mnie olśniło:
Budowanie aplikacji to cały proces, który zmienia czysty kod z repozytorium w działającą aplikację!
A zatem obejmuje stworzenie bazy danych o odpowiedniej strukturze(*), ustawienie odpowiednich uprawnień do katalogów, które tego wymagają, wypełnienie bazy danymi startowymi i wszystkie inne czynności wymagane do poprawnego używania aplikacji.
Niezwykle ważne jest, aby móc cały ten proces zautomatyzować. Jedna z rzeczy jakich nauczyłem się podczas mojego, dwuletniego już, stażu w zawodzie to:
Jeśli jest do wykonania skończony ciąg operacji oraz
informacja o tych operacjach zapisana jest w pamięci ludzkiej
to
istnieje skończona, stosunkowo mała, liczba powtórzeń ciągu tych operacji, że
przynajmniej jedna z operacji nie zostanie wykonana.
Nazywę tą regułę "Zasadą zapominania". Dlatego warto zautomatyzować ten proces przy pomocy chociażby narzędzia Phing (jest to php'owy odpowiednik Ant'a).
Możliwe, że niedługo napisze Wam co i jak z tym Phing.
* Nigdy nie wiedziałem dlaczego przechowywanie struktury bazy w repozytorium jest moją obsesją. Widać podświadomie czułem, że kiedyś będę używał Project Build System(s).
Etykiety:
RAD,
zarządzanie projektem
środa, 15 kwietnia 2009
Dlaczego TRAC + SVN
W firmie używamy FlySpray'a. Jest to niezły system, ale na hostingu, który udostępnia mi SVN jest zintegrowany z nim trac, więc siłą rzeczy go używam.
Jest on bardziej "toporny" na pierwszy rzut oka (choć bugzilli nic nie pokona), ale ostatnio zauważyłem w nim bajer, którego nic nie pokona:
Zatwierdzając zmiany do repozytorium, gdy użyję w komentarzu #[id_ticketa] - pojawi się w komentarzach dla tego zgłoszenia:
Fajne, nie? Mnie się podoba... ciekawe, czy da radę kolejną rewolucję w firmie wywołać? ;)
Jest on bardziej "toporny" na pierwszy rzut oka (choć bugzilli nic nie pokona), ale ostatnio zauważyłem w nim bajer, którego nic nie pokona:
Zatwierdzając zmiany do repozytorium, gdy użyję w komentarzu #[id_ticketa] - pojawi się w komentarzach dla tego zgłoszenia:
Fajne, nie? Mnie się podoba... ciekawe, czy da radę kolejną rewolucję w firmie wywołać? ;)
Etykiety:
tools
środa, 8 kwietnia 2009
Działanie 8.1 i 8.2: Dlaczego warto dwa razy się zastanowić zanim się na nie rzucimy
O tej porze roku - prawdziwy urodzaj. Wszyscy razem z wiosną budzą się i piszą projekty o unijne dotacje. Te o których myślę to działania 8.1 i 8.2 - projekty, których osią często jest szeroko rozumiany "system informatyczny".
W tym artykule chciałbym zwrócić uwagę na ukryte problemy, których możesz nie być świadom pisząc projekt z myślą o tym, żeby po akceptacji zlecić go zewnętrznej firmie budującej systemy informatyczne.
Przede wszystkim specyfika wsparć unijnych wymaga, aby taki system został w (niemal) 100% wyspecyfikowany. To jest wymóg szkodliwy, zakładający że
Wykorzystując analogię budowlaną, gdyby projektem był dom, to musiałbyś najpierw móc opisać słowami jaki dom potrzebujesz. Nie zamówiłbyś u architekta szkicu (prototypowanie!) bo masz nadzieję, że szkic upchniesz w całym projekcie i zapłaci Ci za niego unia. Wszystko co możesz to powiedzieć co chcesz móc robić w tym domu:
spać, kąpać się, zjeść obiad, zaparkować samochód, oglądnąć telewizję, urządzić przyjęcie.
Czy z czymś takim poszedłbyś do firmy budowlanej, żeby oszacowali koszty zbudowania takiego domu?
Niech masz wstępnego projektu, bo zapłaci za to Unia. Nie masz żadnego szkicu i chcesz do planu dodać jakieś szacowanie, bo Unia wymaga, żeby na samym początku podać kwoty.
Z powyższej listy, można wywnioskować, że potrzebna Ci kuchnia (chcesz jeść), salon (tv + przyjęcie), garaż, sypialnia, łazienka. Doświadczony wykonawca domyśli się, że potrzebujesz też toalety mimo iż na liście "zrobić siku" zapomniałeś umieścić. Ale nie domyśli się, że salon powinien mieć przynajmniej 200m bo przyjęcia chcesz dla 100 osób organizować. Nie wie ile tych sypialni. Czy w ogóle chcesz ogród? Może ogrzewanie? Nie wspomniałeś nic o oknach, ani drzwiach.
Przejdźmy dalej. Kolejną wadą projektów wspieranych przez Unię jest to, że Unia za to płaci. Tym razem będzie analogia zakupowa. Wyobraź sobie, że idziesz do sklepu na zakupy i:
Dokładnie tak samo jest z "systemem informatycznym". Gdy Ty za niego płacisz - jesteś zainteresowany funkcjonalnościami, które naprawdę zwiększą Twoją wydajność. Gdy płaci Unia - upychasz tam ile się da bo "a nuż się przyda". Najważniejszym problemem w tym wypadku jest to, że takie upychanie kilkuktornie komplikuje projekt. A to z kolei
Alternatywą jest system mniejszy. Zawierający 10% funkcjonalności Wielkiej Kobyły. Ale są to te rzeczy, które zwiększają Twoją wydajność (a co za tym idzie konkurencyjność) na przykład trzykrotnie. Może zapłacisz za nie więcej niż 10% ceny Wielkiej Kobyły i z własnej korzyści, ale spójrz na stosunek cena/korzyści. A co jeśli dodam do tego taki bajer:
Po dwóch miesiącach Twoi pracownicy uzywają systemu. Oni stają się specjalistami w zakresie jego obsługi i mogą współpracować przy jego rozwoju. Na pewno będą miec świetne pomysły, aby nieco ulepszyć działanie programu znów poważnie zwiększając swoją wygodę (wydajność!) pracy.
Przypomnij sobie ile razy używając Standardowego Programu (MsExcell, Outlook, Firefox etc.) miałeś poczucie "Kurcze, gdyby zmienić tutaj to i to, to bym się mniej naklikał przy tych codziennych ... (raportach, analizach, wstaw cokolwiek)".
To są rzeczy, których nie przewidzisz projektując Wielką Kobyłę.
Dlatego zamiast liczyć złotówki (150tys.) których nie musiałeś wydawać, policz korzyści których nie udało Ci się osiągnąć. Wiem, że to boli bardziej i nie jest takie proste. Nie mam pojęcia czy Twoja księgowa to potrafi ;).
Możesz też spróbować odpowiedziec na pytanie: Czy na przyjęciu/konferencji/piwku z ludźmi z branży wolisz:
a\ Opowiedzieć o tym jak to ostatnio wdrożyliście Customer Relationship Management Entenrprise Edition (nazwa kodowa Wielka Kobyła) za 150 tysięcy złotych, podciągnąć spodnie, odchrząknąć, a potem obwąchać pobliską latarnię i zaznaczyć swoje terytorium*
b\ Pochwalić się jak udało Wam się zwiększyć wydajność jednego z działów trzykrotnie za mniej niż miesięczną pensję dla tego działu. Polecić ekipę, z którą naprawdę dobrze się Wam pracowało. Następnie wrócić tego wieczoru do domu z długonogą menadżerką (ew. wspaniale umięśnionym, przystojnym menadżerem) spragnioną szczegółów na temat tego projektu.
Na zakończenie: pamiętaj, że ekonomia to coś więcej niż rachunkowość. Więc przestań liczyć tylko dutki na koncie.
(*)wiem, odpowiedzi są tendencyjne, ale to nie jest nielegalne ;)
W tym artykule chciałbym zwrócić uwagę na ukryte problemy, których możesz nie być świadom pisząc projekt z myślą o tym, żeby po akceptacji zlecić go zewnętrznej firmie budującej systemy informatyczne.
Przede wszystkim specyfika wsparć unijnych wymaga, aby taki system został w (niemal) 100% wyspecyfikowany. To jest wymóg szkodliwy, zakładający że
- klient dokładnie wie czego mu potrzeba
- potafi doskonale wyartykuować swoje myśli
- analityk w lot złapie o co klientowi chodzi i...
- ... idealnie zamodeluje te wymagania
Wykorzystując analogię budowlaną, gdyby projektem był dom, to musiałbyś najpierw móc opisać słowami jaki dom potrzebujesz. Nie zamówiłbyś u architekta szkicu (prototypowanie!) bo masz nadzieję, że szkic upchniesz w całym projekcie i zapłaci Ci za niego unia. Wszystko co możesz to powiedzieć co chcesz móc robić w tym domu:
spać, kąpać się, zjeść obiad, zaparkować samochód, oglądnąć telewizję, urządzić przyjęcie.
Czy z czymś takim poszedłbyś do firmy budowlanej, żeby oszacowali koszty zbudowania takiego domu?
Niech masz wstępnego projektu, bo zapłaci za to Unia. Nie masz żadnego szkicu i chcesz do planu dodać jakieś szacowanie, bo Unia wymaga, żeby na samym początku podać kwoty.
Z powyższej listy, można wywnioskować, że potrzebna Ci kuchnia (chcesz jeść), salon (tv + przyjęcie), garaż, sypialnia, łazienka. Doświadczony wykonawca domyśli się, że potrzebujesz też toalety mimo iż na liście "zrobić siku" zapomniałeś umieścić. Ale nie domyśli się, że salon powinien mieć przynajmniej 200m bo przyjęcia chcesz dla 100 osób organizować. Nie wie ile tych sypialni. Czy w ogóle chcesz ogród? Może ogrzewanie? Nie wspomniałeś nic o oknach, ani drzwiach.
Przejdźmy dalej. Kolejną wadą projektów wspieranych przez Unię jest to, że Unia za to płaci. Tym razem będzie analogia zakupowa. Wyobraź sobie, że idziesz do sklepu na zakupy i:
- bierzesz 500zł własnej ciężko zarobionej krwawicy
- ktoś daje Ci 500zł i to co wydasz to Twoje, czego nie wydasz - musisz oddać
Dokładnie tak samo jest z "systemem informatycznym". Gdy Ty za niego płacisz - jesteś zainteresowany funkcjonalnościami, które naprawdę zwiększą Twoją wydajność. Gdy płaci Unia - upychasz tam ile się da bo "a nuż się przyda". Najważniejszym problemem w tym wypadku jest to, że takie upychanie kilkuktornie komplikuje projekt. A to z kolei
- zwiększa koszt całego projektu (tym się nie przejmujemy, bo unia płaci),
- implikuje jeszcze mniej dokładne niż "wróżenie z fusów" szacowanie (ryzykujemy obsówę projekty - Unia może nie zapłacić, ale nie przejmujemy się, bo w umowie załączymy kary umowne i wykonawca zapłaci)
- skutkuje skomplikowanym do wdrożenia systemem, pełnym niepotrzebnych funkcji, który muszą opanować Twoi pracownicy (robi się nieprzyjemnie, bo za to Unia nie zwraca, płacisz tylko Ty)
Alternatywą jest system mniejszy. Zawierający 10% funkcjonalności Wielkiej Kobyły. Ale są to te rzeczy, które zwiększają Twoją wydajność (a co za tym idzie konkurencyjność) na przykład trzykrotnie. Może zapłacisz za nie więcej niż 10% ceny Wielkiej Kobyły i z własnej korzyści, ale spójrz na stosunek cena/korzyści. A co jeśli dodam do tego taki bajer:
Po dwóch miesiącach Twoi pracownicy uzywają systemu. Oni stają się specjalistami w zakresie jego obsługi i mogą współpracować przy jego rozwoju. Na pewno będą miec świetne pomysły, aby nieco ulepszyć działanie programu znów poważnie zwiększając swoją wygodę (wydajność!) pracy.
Przypomnij sobie ile razy używając Standardowego Programu (MsExcell, Outlook, Firefox etc.) miałeś poczucie "Kurcze, gdyby zmienić tutaj to i to, to bym się mniej naklikał przy tych codziennych ... (raportach, analizach, wstaw cokolwiek)".
To są rzeczy, których nie przewidzisz projektując Wielką Kobyłę.
Dlatego zamiast liczyć złotówki (150tys.) których nie musiałeś wydawać, policz korzyści których nie udało Ci się osiągnąć. Wiem, że to boli bardziej i nie jest takie proste. Nie mam pojęcia czy Twoja księgowa to potrafi ;).
Możesz też spróbować odpowiedziec na pytanie: Czy na przyjęciu/konferencji/piwku z ludźmi z branży wolisz:
a\ Opowiedzieć o tym jak to ostatnio wdrożyliście Customer Relationship Management Entenrprise Edition (nazwa kodowa Wielka Kobyła) za 150 tysięcy złotych, podciągnąć spodnie, odchrząknąć, a potem obwąchać pobliską latarnię i zaznaczyć swoje terytorium*
b\ Pochwalić się jak udało Wam się zwiększyć wydajność jednego z działów trzykrotnie za mniej niż miesięczną pensję dla tego działu. Polecić ekipę, z którą naprawdę dobrze się Wam pracowało. Następnie wrócić tego wieczoru do domu z długonogą menadżerką (ew. wspaniale umięśnionym, przystojnym menadżerem) spragnioną szczegółów na temat tego projektu.
Na zakończenie: pamiętaj, że ekonomia to coś więcej niż rachunkowość. Więc przestań liczyć tylko dutki na koncie.
(*)wiem, odpowiedzi są tendencyjne, ale to nie jest nielegalne ;)
środa, 1 kwietnia 2009
SVN i zarządzanie wersjami (cykl pracy)
Przy okazji ostatniego projektu udało nam się wypracować dobrze spisujący się proces wgrywania poprawek do działających serwisów. Chciałbym się nim z Wami podzielić...
Oczywiście korzystamy z SVN'a na jego mechanizmach ten proces został oparty.
Zasada jest dość prosta: kolejne działające wersje to tagi. A żeby kopię roboczą ustawić na nowy tag wykonujemy tak zwany switch.
Jedynym problemem była kwestia poprawek, które należy na przykład wprowadzić bezpośrednio w prodykcyjnej wersji systemu. Pomysł, aby każdą taką poprawkę wprowadzić najpierw do repozytorium, a następnie update wersji jest zbyt kosztowny. Z kolei wprowadzenie tych poprawek na wersji produkcyjnej często owocował wieloma konfliktami, które są bardzo nieporządane z uwagi na to, że serwis jest ogólnodostępny i priorytetem jest jego dostępność.
Rozwiązaniem jest następująca zasada:
Możesz zawsze dokonać poprawki na wersji produkcyjnej. Jednak, żeby poprawka była trwała - musi być niezależnie wprowadzona do repozytorium (commit do trunk). Poprawki dokonane tylko w produkcyjnej kopii roboczej zostaną najprawdopodobniej utracone przy następnym uaktualnieniu.
W takim wypadku przed switch'em wystarczy wykonać polecenie revert, np
svn revert ./ && svn sw https://moje.repozytorium.com/tags/beta-1
Lokalne zmiany są wycofywane, a kopia robocza zostaje przełączona na wersję beta-1.
W takim podejściu do problemu update'y zajmują od 3 do 10 minut, co jest akceptowalne.
Oczywiście korzystamy z SVN'a na jego mechanizmach ten proces został oparty.
Zasada jest dość prosta: kolejne działające wersje to tagi. A żeby kopię roboczą ustawić na nowy tag wykonujemy tak zwany switch.
Jedynym problemem była kwestia poprawek, które należy na przykład wprowadzić bezpośrednio w prodykcyjnej wersji systemu. Pomysł, aby każdą taką poprawkę wprowadzić najpierw do repozytorium, a następnie update wersji jest zbyt kosztowny. Z kolei wprowadzenie tych poprawek na wersji produkcyjnej często owocował wieloma konfliktami, które są bardzo nieporządane z uwagi na to, że serwis jest ogólnodostępny i priorytetem jest jego dostępność.
Rozwiązaniem jest następująca zasada:
Możesz zawsze dokonać poprawki na wersji produkcyjnej. Jednak, żeby poprawka była trwała - musi być niezależnie wprowadzona do repozytorium (commit do trunk). Poprawki dokonane tylko w produkcyjnej kopii roboczej zostaną najprawdopodobniej utracone przy następnym uaktualnieniu.
W takim wypadku przed switch'em wystarczy wykonać polecenie revert, np
svn revert ./ && svn sw https://moje.repozytorium.com/tags/beta-1
Lokalne zmiany są wycofywane, a kopia robocza zostaje przełączona na wersję beta-1.
W takim podejściu do problemu update'y zajmują od 3 do 10 minut, co jest akceptowalne.
Etykiety:
subversion,
tricks
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Uwaga! blog przeniesiony
Posty na tym blogu już nie będą się pojawiać. Zapraszam gorąco pod nowy adres:
blog.grzegorzpawlik.com
Komentowanie artykułów możliwe jest pod nowym adresem.